Witam!
Przez większą cześć mojego życia używałam jedynie drogeryjnych, chemicznych mazideł do włosów. Moja pielęgnacja rozpoczęła się w momencie, gdy dostrzegłam, w jak masakrycznym stanie są moje włosy - mniej więcej rok temu. Reanimację rozpoczęłam od cotygodniowego olejowania. Z czasem, zagłębiając się w poszukiwaniach, natrafiłam na wiele ciekawych produktów. Dziś podzielę się opinią na temat (powszechnie już znanego w blogosferze) Balsamu na kwiatowym propolisie Babuszki Agafii.
Przez większą cześć mojego życia używałam jedynie drogeryjnych, chemicznych mazideł do włosów. Moja pielęgnacja rozpoczęła się w momencie, gdy dostrzegłam, w jak masakrycznym stanie są moje włosy - mniej więcej rok temu. Reanimację rozpoczęłam od cotygodniowego olejowania. Z czasem, zagłębiając się w poszukiwaniach, natrafiłam na wiele ciekawych produktów. Dziś podzielę się opinią na temat (powszechnie już znanego w blogosferze) Balsamu na kwiatowym propolisie Babuszki Agafii.
Balsam dotarł do mnie 30 kwietnia i
od tego czasu go używam. Słyszałam wiele pochlebnych opinii na jego
temat, czytałam szczegółowe recenzje - wydawało mi się, że ten kosmetyk
jest lekiem na moje wiecznie spuszone włosy. Dodatkowo naturalny skład,
bez parabenów i sls.
Babcia Agafia mówiła: „Aby Twoje warkocze były grube i
piękne poszukaj propolisu z kolorowych i pachnących kwiatów, dodaj smółki z
szyszek chmielu, miód wielokwiatowy i mydlnicę lekarską i opłukuj tym włosy, a
będą piękne i puszyste”.
Tak,
a więc coś dla mnie! Za ok. 25 zł dostałam ogromną butlę kosmetyku.
Otwierając butelkę, od razu wiedziałam, że zapach przypadnie mi do
gustu. Delikatny, jakby owocowy (?), na myśl przychodzi mi porównanie do
zapachu łąki i kwiatów właśnie.
Producent
zaleca nałożyć balsam na ok 1-2 minuty i dokładnie spłukać. Tak też
zrobiłam. Początkowo traktowałam ten produkt jak zwykłą odżywkę do
spłukiwania. Niestety efekty nie były zadawalające, włosy dalej były spuszone a nie puszyste. A rozczesanie było prawie niemożliwe. Dawno nie straciłam aż tak dużo włosów przy czesaniu.
Bardzo
żałowałam wydanych pieniędzy, do tego taka ogromna butla, nigdy się nie
skończy. Jednak postanowiłam nie rezygnować z używania kwiatowej
odżywki. Metodą prób i błędów znalazłam najlepszy dla siebie sposób
użytkowania : balsam stosuję jako maskę. I tu sprawdza się wyśmienicie!
Sporą ilość odżywki nakładam na zwilżone włosy, około godzinę przed
myciem. Po umyciu szamponem włosy są gładkie, lśniące, dodatkowo pachną
kwiatkami. Zazwyczaj noszę rozpuszczone włosy, a są dość długie, więc
zależy mi, żeby wyglądały zdrowo i były miękkie. Balsam zdecydowanie
godny polecenia, warto jednak poeksperymentować z metodą nakładania :).
Jedyną
wadą dla mnie jest fakt, że butelka ma kolor czarny. Przez to nie umiem
określić, ile balsamu pozostało w środku. Czyżbym musiała kupować na
zapas?
Pozdrowienia !